sobota, 3 maja 2014

Jak doszlam z ciemnego brązu do blondu - kręta droga.

Dzisiaj o tym jak to rozjaśniłam włosy do blondu :) Będzie dużo zdjęć, znacznie mniej tekstu.
Niestety nie mam wyjściowego koloru włosów z jakiego schodziłam ale był to świeżo farbowany brąz, raczej ciemny, ale jeszcze nie czerń. Nie mam też zdjęć z dwóch pierwszych rozjaśniań.
Na początku użyłam pianki rozjaśniającej Perfect Mousse 1200. Efekt: ciemny karmelowo-rudy. Później? Joanna Intensive Blond do całych włosów. Miałam na głowie rudo-pomarańczowy. Stwierdziłam, że nie będę w takim kolorze chodzić, a nie miałam pojęcia co z tym dalej zrobić. Nie przygotowałam się na taki scenariusz. Wzięłam jakiś średni, neutralny blond. Ciemno. Za ciemno!


Zdecydowałam się na kolejne, tym razem już ostatnie rozjaśnianie. Włosy nie były w najlepszym stanie po tej Joannie... 
Wybrałam się do sklepu fryzjerskiego i kupiłam zestaw małego chemika.


Nie wiem czy trzymałam mieszankę na włosach nawet 10 minut od czasu pokrycia całych włosów, a już były rozjaśnione. Bałam się przegiąć i doprowadzić je do fatalnego stanu, czym prędzej zmyłam "niebieską odżywkę". Nie wierzę! Znowu ten cholerny pomarańcz! I to jeszcze bardziej soczysty!


Potem szły już tylko farby. Pierwsza runda: Joanna Naturia szlachetna perła z gołębim popielem w proporcji 2:1. Pomarańcz jakby zblakł. Runda numer dwa:


Znienawidzone przeze mnie i przez wielu farby Palette:) O blondach jednak zwłaszcza tych mroźnych czytałam same pozytywne recenzje, więc zaryzykowałam.
Po farbowaniu od razu zrobiłam płukankę fioletową. 


Niestety pomarańcz nie została zlikwidowana w 100%, choć na pewno było lepiej. Zdecydowalam się na ostatni krok, moją ostatnią deskę ratunkową, czyli zapienianie, o którym przeczytałam na blogu Marty. I to był rewelacyjny pomysł, zobaczcie:


Nareszcie bardziej chłodny blond. Nie jestem jeszcze w domu, to nie jest mój kolor, ale włosy mam tak zniszczone, że dam im odetchnąć. 
A potem? Nie mam pojęcia. W trakcie całej tej akcji uświadomiłam sobie jak mało wiem. A jak dużo należy wiedzieć o koloryzacji, aby dobrać odpowiednie farby, żeby dojśc do wymarzonego koloru. Przez cały ten czas moja wiedza o koloryzacji włosów znacznie się poszerzyła, non stop czytałam coś w internecie..
Chciałabym mieć bardzo jasny (oczywiście chłodny) blond i jak na upartą kobietę przystało - dopnę swego :) Ale już bez rozjaśniaczy, mam nadzieję, że samymi farbami z wysokim oksydantem uda mi się.

PS. Gdybym miała to zrobić jeszcze raz, nie wahałabym się ani chwili, ale na pewno byłabym mądrzejsza o lata świetlne i zrobiła parę rzeczy inaczej. Absolutnie nie polecam naśladować zachowań wymienionych w poście, możecie zostać bez włosow!! ;)
PPS. Wszystkie zdjęcia zamieszczone w poście i prezentujace moje włosy nie były poddawane żadnej obróbce graficznej (za wyjątkiem kadrowania), aby nie przekłamywać efektów koloryzacji. 

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Zanim będzie za późno...pielęgnacja twarzy anti-aging

Przyznaję się bez bicia- mam fioła na punkcie pielęgnacji przeciwko starzeniu się skóry.
Zaraz ktoś powie, że po co dwudziestolatce kosmetyki anti-aging. Że to nie czas. Żebym dała sobie spokój i przywitała pierwsze zmarszczki z radością za kilkanaście lat. Że taka kolej rzeczy, dziewczynko. Życia nie znasz. Wracaj do swojej piaskownicy i lalek Barbie bez cienia zmarszczek.

A ja mówię - lepiej zapobiegać, niż leczyć.
Po pierwsze, żaden kosmetyk nie jest w stanie trwale usunąć powstałych już zmarszczek.
Po drugie, przeciw-zmarszczkowy, sugeruje że powinno się go stosować przeciw zmarszczkom, czyli zanim się pojawią. Tak jak wały przeciw powodziowe buduje się zanim nastąpi powódź, a nie kiedy wszystko już jest zalane. Chyba nie ma osoby, która wierzy, że wały przeciw powodziowe są w stanie zlikwidować powstałą już powódź? Dlaczego więc jest tyle kobiet kupujących kremy przeciwzmarszczkowe, wtedy gdy ich zmarszczek nie da się już nawet zatuszować dobrą tapetą?
Po trzecie, starzenie się to naturalny proces organizmu. Nikt nie próbuje więc walczyć z naturą. Ale jeśli wiemy, jak zrobić, żeby niektórych zmarszczek uniknąć (fotostarzenie) albo odsunąć je choć trochę w czasie, dlaczego nie wykorzystać zdobytej wiedzy, technologii i łatwo dostępnych i niekiedy cenowo przystępnych składników/kosmetyków?

Tak, przyznaję się publicznie, że chcę cieszyć się jak najdłużej młodo wyglądającą cerą. Pewnie nikt się nie dziwi. Zdziwienie się zaczyna, kiedy ludzie widzą czego używam by taką cerę zachować.

Nie znajdziecie tu standardowego zestawu żel-tonik-krem. Za to są antyoksydanty, filtry, kwasy i nawilżacze.

Serum z olejową formą witaminy C (10%) z Biochemii Urody jest jednym z moich ulubionych kosmetyków. Witamina C to jeden z najlepszych wymiataczy wolnych rodników odpowiedzialnych za starzenie się skóry. Kosmetyk działa więc ochronnie, regenerująco, niweluje szkodliwe skutki promieniowania UV, napina, ujędrnia, rozświetla, nawilża, rozjaśnia. Czasem mieszam serum z kwasem hialuronowym 1% ZSK.


Filtr SVR Lysalpha SPF 50 to moje tegoroczne odkrycie. Zachwycam sie jego formułą i konsystencją tak inną jak tylko inna może być od klasycznych preparatów z filtrami. Szkoda, że producent nie deklaruje wskaźnika ochrony anty-UVA, bo to ona się liczy (jeśli nie jesteście w temacie, napomknę tylko że to właśnie promieniowanie UVA odpowiada za fotostarzenie się skóry).

Kolejnym punktem na liście są kwasy hydroksylowe. Polecane głównie do cer trądzikowych, tłustych i zanieczyszczonych, ale robią też karierę dzięki działaniu przeciwzmarszczkowemu (zwłaszcza kwasy PHA). Są stałym punktem mojej pielęgnacji, ale tylko sezonowo.


NAWILŻANIE
Nie przykładam do niego ogromnej wagi. Serum wit.C + hialuronic acid bardzo dobrze nawilża moją skórę. Dodatkowo filtry pośrednio też to robią dzięki tworzeniu warstwy okluzyjnej. Jednak, jeśli widzę, że moja skóra tego potrzebuje, nakładam coś typowo nawilżającego. Zazwyczaj przypadkowego. Ostatnio w kosmetyczce poniewiera się próbka Cetaphilu (Dermoprotektor).


Do oczyszczania skóry preferuję płyny micelarne. Nie lubię mleczek, żelów czy toników. Płyn Garniera spełnia swoje zadanie, poza tym zawiera minimum niezbędnych składników i łagodne detergenty. Na pewno na jednej butelce się nie skończy ;)

Wszystkie wyżej wymienione produkty stosuję regularnie, tzn. na codzień. Oprócz Cetaphilu i kwasów. To jest właśnie kluczowe dla pielęgnacji skoncentrowanej na walce z przedwczesnym starzeniem się skóry- systematyczne używanie filtrów, antyoksydantów itd.


Stara pielęgnacja spod znaku krem-tonik-żel odchodzi do lamusa. Nadchodzi czas świadomej pielęgnacji.